Terça-feira 7 Jul 2015, 15h:12
Śro 1 VII – Open'er Festival 2015
Dzień I
Trochę sobie posiedziałam na jego koncercie.Ogólnie OK, ale bez szału, przeniosłam się, więc na
Występ bardzo fajny, chociaż piosenki trochę zlewały mi się w jedno. Może nie zacznę ich namiętnie słuchać, ale dobrze się bawiłam.
Świetny koncert i moje odkrycie festiwalu. Trzech panów z Rumunii, mimo wczesnej pory, zmusiło mnie do tańca. Hipnotyzująca muzyka, szkoda, że wokal nie pojawia się częściej.
Dziki tłum i brak tlenu niestety wpłynęły niekorzystnie na odbiór muzyki. Koncert mi się podobał, ale szału nie było, niestety. Niby wszystko było tak jak trzeba - głos, muzyka, to jak reagowała publiczność, a jednak czegoś mi brakowało. Może to te niekorzystne warunki w których odbywał się koncert?
Ten koncert dał mi dużo radości. Joshua Tillman swoją osobą zajmował całą scenę. Jego ruchy, konferansjerka, nie można było nawet na chwilę odwrócić od niego wzroku. Muzycznie również było dobrze, chociaż muszę przesłuchać jego twórczość w domu, na chłodno, bez charyzmatycznego przywódccy rządzącego tłumem.
Nie byłam na ich koncercie, ale osoba z którą byłam na Open'erze była zachwycona :)
Piękne zakończenie festiwalu. Bardzo klimatyczy koncert.
Dzień II
Irytujący występ, wokalistka, muzyka….
Genialny koncert. Tom oczywiście zachwycał wokalnie, jednak czekało na mnie też zaskoczenie w postaci zdecydowanie mniej melancholijnych kawałków. Nowa płyta Toma zapowiada się nadzwyczaj ciekawie, na pewno będzie na niej dużo energii i zabawy. Cały zespół wydawał się idealnie zgrany, wszyscy dobrze się bawili i na scenie (cudowne panie w chórku!) i pod sceną. Dla mnie to jest sytuacja idealna.
Nudnawo, raczej nie dla mnie.
Koncert na którym dobrze się bawiłam. Pan wokalista był zabawny, muzycznie mocno, dynamicznie, chociaż trochę monotonnie, ale charyzmatyczny zespół nie pozwalał na nudę.
Bardzo chciałam ich zobaczyć. Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć jak oceniam ten koncert. Z jednej strony wzruszający obrazek - Pete i Carl znowu śpiewający do jednego mikrofonu, w dodatku żywi, z drugiej strony wygląd świadczący o tym, że z tego głośnego śmietnika wyturlali się (oby tak było w rzeczywistości) zupełnie niedawno. Fajnie słuchało się piosenek, które zna się z momentu, kiedy takie granie wchodziło na scenę.
Koncert dobry, jednak jakoś przeszkadza mi to, że wokalista ciągle ma jakiś efekt na mikrofonie. Wiem, takie zamierzenie - sunie to sobie jak mgła po polu, ale jakoś mnie to uwierało.
Eee, no nie.
Dzień III
Miło słuchało się panów siedząc sobie na trawie w słońcu.
Cudowny koncert. José González stworzył taką atmosferę, że zapomniałam gdzie jestem. Piękne, szczere i skromne granie, które przenosi do innego świata.
Obojętnie, ale miło.
Bardzo dobry koncert, zagrany i zaśpiewany z zaangażowaniem. Niestety, jak dla mnie, nowa płyta jest daleko za starą.
Dzień IV
Śmiesznie, wzruszająco, uroczo. Bardzo dobrze się słucha i fajnie się ogląda to radosne tro.
Świetny występ, chyba nikt nie powie, że ten artysta jest artystą tylko jednego utworu. Sympatyczny, z głębokim głosem i zestawem bardzo dobrych piosenek ukradł mi serce tym występem.
Bardzo czekałam na ten występ. Panowie nie zawiedli, jednak żałuję, że nie zawsze było dobrze słychaćOlly'ego. Chyba wszyscy wyszli zachwyceni z tego koncertu: i zespół, i publiczność. Warto wspomnieć piękne "Memo", bardzo wzruszający moment.
Bardzo fajne, pełne rockowej energii, zakończenie (przynajmniej dla mnie) festiwalu. Wspólne odśpiewywanie kolejnych linijek tekstów i wspólne tańce z resztą ludzi, którzy zebrali się pod dużą sceną na pewno pozostaną w mojej pamięci jako milsze chwile festiwalu.
NA NIE
Jak zawsze - palenie papirosów w tłumie. Zupełnie bez pomyślunku, ech.